Krótka notka od Autorki.
Od tych takich pieniążków (zapomniałam jak to się nazywa) zaczyna się perspektywa Jamesa, a od kratki- -druga część Viany.
Miłego czytania!!!
-Hej... Co to się stało?
Rose patrzyła na nas z niemałym zdziwieniem. Moje rumieńce stały się bardziej widoczne, co jest jednoznaczne z tym, że wyglądałam jak chodząca burako-marchewka. Super. Spojrzałam na Scorpiusa, chcąc sprawdzić jak na to zareagował. Blondyn patrzył na Rudą z nieukrywanym rozbawieniem, przegryzając dolną wargę, by nie wybuchnąć głośnym śmiechem. On jest rzeczywiście dziwny. Stoimy w przedpokoju obserwowani przez dwie dziewczyny, z czego jedna wygląda jakby miała zaraz zemdleć ze szczęścia, a druga- pociąć nożyczkami do paznokci. A on jest radosny jak gdyby wygrał na loterii. Niewyobrażalne...
-Halooo, zadałam pytanie, prawda?- dodała Weasley'ówna.
-Teraz już dwa.- wymamrotał Malfoy. Zachichotałam po cichu, nieudolnie próbując zamaskować to kaszlem.
-Mówiłeś coś, Blondie?- odparła przesłodzonym głosem i przybierając na twarz wymuszony uśmiech, który wyglądał jakby zjadła wyjątkowo kwaśną cytrynę. Po raz kolejny mimowolnie parsknęłam śmiechem, lecz w porę zakryłam usta rękami.
-Nic, co by cię interesowało.- powiedziała chłodno, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem. Może wyglądałby poważnie, gdyby nie uśmiech, który na stałe przylepił mu się do twarzy.
-Zapewne.- zakończyła rozmowę Rose. Odetchnęłam z ulgą. Ich wymiana zdań mogłaby skutkować kolejną kłótnią. A twego nie chciał nikt.
-A tak w ogóle, ładnie wyglądasz, kuzyneczko.- pochwalił Eleonorę blondyn patrząc na nią z aprobatą. Trzeba mu było przyznać rację. Panna Zabini ubrała krótką, świecącą sukienkę w kolorze srebra rękawkami trzy czwarte, niskie, czarne obcasy oraz cieliste rajstopy. Swoje czarne włosy lekko zakręciła i pozostawiła rozpuszczone.
-Dziękuję.- wymamrotałam dziewczyna zalewając się szkarłatnym rumieńcem. Zapadła cisza. Rose patrzyła wściekle na Malfoya, co on z łatwością olewał, Nora gapiła się na swoje nogi, a ja... zastanawiałam się nad zaistniałą sytuacją. Co wymyśliła sobie moja przyjaciółka odnośnie mnie i Score'a? Czy ona... TRZASK! Podniosłam głowę do góry, by zobaczyć, co się stało i zaniemówiłam. Przede mną stała jak zawsze uśmiechnięta Hazel Smith- trzecia, a zarazem ostatnia z moich najlepszych przyjaciółek. Jest to najweselsza, najmądrzejsza i najbardziej uzależniona od romansów osoba, jaką w życiu poznałam. Ma proste, blond włosy do ramion, szaro-niebieskie oczy i słodki dołeczek na prawym policzku. Jej rysy twarzy są lekko chłopięce, przez co nie jest uważana za ideał piękna. Ubrana była w popielaty sweterek, bordowe dżinsy i swoje ulubione, czarne trampki. Na głowie miła wysokiego kucyka.
-Eeeeee, co się tak gapicie? Jestem brudna, czy co?- spytała, po czym wybuchła głośnym, lekko piskliwym śmiechem. Potrząsnęłam głową i podbiegłam do przyjaciółki, by ją przytulić.
-Kali, jak ja się stęskniłam!- krzyknęłam rzucając się jej na szyję. Dziewczyna poklepała mnie delikatnie po plecach, mówiąc.
-Ja też, Vi.
Gdy się od siebie oderwałyśmy, Zela spytała.
-Czemu Nora wygląda, jakby zobaczyła Jaya McCwinta* bez koszulki w upalna, lipcową noc?
Popatrzyłam na wspomnianą dziewczynę, która powróciła do wcześniejszego zajęcie- patrzenia na mnie i Scorpiusa oczami wielkości galeonów. Na dźwięk swojego imienia wydukała tylko.
-B-bo oni- wskazała drżącym z ekscytacji palcem na mnie i blondyna- się c-całowali.
Spojrzałam na Malfoya, który, jak podejrzewałam, głośno się roześmiał. Po chwili do niego dołączyłam. Weasley, Zabini i Smith popatrzyły na nas ze zdziwieniem.
-Że co?!- wykrzyknęła Rose zaciskając ręce w pięści. Już miałam zaprzeczyć, ale Scorpius mnie wyprzedził.
-A co, rudzielcu, zazdrosna?- spytał przekornie uśmiechając się szarmancko.
-O ciebie? W snach!- zdenerwowana gryfonka wyszła z pomieszczenia ciągnąc za sobą Eleonorę i Hazel. W drzwiach, krzyknęła jeszcze coś w stylu "Szczęścia". Chciałam za nimi pójść, lecz blondyn złapał mnie za rękę. Odetchnęłam ciężko.
-Co znowu, Score?- w moim głosie wyczuć można było lekką irytację.
-Mam pomysł.- oznajmił brązowooki. Cierpliwie czekałam, aż mi go wyjawi, ale jakoś się do tego nie kwapił.
-Jaki?- zachęciłam go do mówienia. Ale on uparcie milczał.- Score!
-Emmm, bo ja... oczywiście nie musisz się zgadzać... pomyślałem, że... nie chcę, żeby to popsuło nasze relacje... moglibyśmy poudawać... nie, to naprawdę głupi pomysł... parę?- zaproponował zmieszany Malfoy.
-Parę?- on żartuje, prawda? Wcale mi tego nie zaproponował... Chociaż... mina Lorcana będzie bezcenna...
-Myślałem, że to będzie niezły kawał. No wiesz... odkąd moja kochana kuzyneczka ubzdurała sobie, że się całowaliśmy, to...
-Super!- wykrzyknęłam nieco zbyt radośnie. Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem.- No wiesz, wyobraziłam sobie minę Lora... To, od czego zaczynamy?
$$$$$$$$$$$$$$
Coraz częściej przyłapywałem się na bezczelnym gapieniu się na Marie. Ale, co poradzić, skoro ona jest taka... idealna! Pierwsza lepsza, jednolita koszulka. wyglądała na niej jak najnowszy krzyk mody, związane w niedbałego koka włosy, idealnie eksponowały jej szczupłą twarz, delikatny makijaż podkreślał jej naturalne piękno, a krótkie, poszarpane szorty ukazywały zgrabne i długie nogi.
Nikt nie podejrzewałby, że cudowny James Syriusz, Huncwot wszech czasów, może się zakochać. A tymczasem, moje serce oddane jest tej pięknej zołzie od samego początku...
(retrospekcja)
Gdy tylko wsiadłem do pociągu, napadło mnie stado rozwrzeszczanych fanek, próbujących dostać się jak najbliżej mojej wspaniałej, dwunastoletniej osoby. Westchnąłem ciężko, po czym zacząłem rozglądać się za kimś znajomym. Niestety, jedyną taką osobą okazała się moja irytująco gadatliwa i kłótliwa kuzynka- Rose Stella Weasley. Panicznie pokręciłem głową w poszukiwani kogokolwiek innego, nawet Tedy'ego Lupina. Ale nikogo nie było.
-Hej, Różyczko!- krzyknąłem przepychając się przez tłum i energicznie machając dłonią.
-Czego, Potter?- spytała ostro nawet na mnie nie patrząc. Co za bezczelność!
-To tak się wita najukochańszego kuzyna na świecie, rudzielcu?
-Przesłyszałam się, prawda? Najukochańszego? Chyba najbardziej znienawidzonego.
Dziewczyna się zdenerwowała, czyli osiągnąłem swój pierwszy cel. Teraz została tylko sprawa jazdy...
-Ej, Rosiaczku, czy ja mógłbym...
-Nie, Potter, nie możesz jechać ze mną jednym przedziale. To mój pierwszy rok, nie chcę, żeby coś wybuchło już w pociągu. O, hej, Viana!- zawołała i pobiegła do niskiej, rudowłosej istoty, która na dźwięk swojego imienia obróciła się tak gwałtownie, że wypadł jej z rąk uchwyt walizki i dziewczynka boleśnie się o niego wywróciła. Zaśmiałem się w duchu, lecz po chwili przypomniałem sobie, jaki problem muszę rozwiązać. Nadal nie mam gdzie siedzieć, a jeżeli zostanę tu jeszcze chwilę, to rozszarpie mnie kilkanaście napalonych nastolatek.
Postanowiłem, że wejdę do pierwszego lepszego przedziału i zapytam o wolne miejsca. jak pomyślałem tak zrobiłem.
W środku siedziała szczupła, długonoga dziewczyna wyglądająca na dwanaście, może trzynaście lat. Miała bladą skórę, długie, związane w niechlujnego kucyka, brązowe włosy i czarne, gęste rzęsy. Zdawało mi się, że spała, dopóki nie odezwała się zaspanym, zniecierpliwionym głosem.
-Czego?
-Chciałem spytać, czy mogę się dosiąść, ślicznotko?
-A co, faneczki ci się znudziły?- najwyraźniej wiedziała kim jestem, mimo, iż jej oczy były zamknięte. Dziwne...
-Raczej zmęczyły.- zażartowałem, ale dziewczyna nawet się nie uśmiechnęła.- To jak? Mogę?- nie czekając na odpowiedź, usiadłem naprzeciwko niej i niechlujnie oparłem się o szybę.
-Siadaj, Tylko stul pysk, bo chcę spać. Dobrano...
Brązowowłosej przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę. Moim oczom ukazał się tęgi, niski młodzieniec o brązowych włosach, niebieskich oczach i bardzo pulchnych policzkach. Uśmiechnął się szeroko na widok mojej towarzyszki.
-Cześć, sister!- przemówił radośni głębokim głosem, Niezadowolona długonoga uniosła powieki tak, że mogłem zobaczyć jej oczy. Były ładne, zielone.
-Czego chcesz,Bert?-zacisnęła dłonie w pięści tak, że jej knykcie zbielały.
-Ojej, nie złość się, Ri! Nie ma o co. Przecież matka...
-Spadaj stąd, debilu.- wstała i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Przez chwilę stała odwrócona do mnie plecami, po czym wróciła na swoje miejsce i wyszeptała- Nienawidzę pierwszego września.
Po jej bladym policzku popłynęła pojedyńcza łza.
###################
Weszłam do salonu uśmiechnięta od ucha do ucha trzymając Scorpiusa za rękę. Wszystkie pary oczu zwróciły się w naszą stronę. Zauważyłam, że Rose, Nora i Kali jeszcze nie przyszły. Dłoń blondyna mocniej zacisnęła się na mojej. Przełknęłam głośno ślinę. Teraz, albo nigdy...
-Moi drodzy...- zaczęłam spoglądać na przyjaciół- chcielibyśmy wam ogłosić, że...- powstrzymałam się, aby nie wybuchnąć śmiechem.- ja i Scorpius jesteśmy parą!
W pomieszczeniu zapanowała dziwna, niebezpieczna cisza. Po chwili jeden z najbardziej zdziwionych wydukał.
-Ale... jak to?- Lorcan popatrzył na mnie z wielkim bólem w oczach. Poczułam się dziwnie... Jakbym była czemuś winna. Spojrzałam jeszcze raz na bliźniaka i pomyślałam. "Czy to dla tego spojrzenia udaje dziewczynę mojego najlepszego przyjaciela?"
*Jay McCwint- Osiemnastoletni ścigający Zjednoczonych z Pudlemore i wielki idol Nory.